O. bp Jacek Kiciński CMF o tym, jak nie zgubić Boga w małżeństwie Kocham, więc mówię przepraszam. Niedziela wrocławska 12/2019, str. V
W Boga nigdy nie przestali wierzyć, ale po prostu nie traktowali Go przez jakiś czas poważnie. Dziś są świadomi Jego miłości i obecności w ich rodzinie. Jak do tego doszli? się, kiedy Magdalena była licealistką, a Grzegorz studentem. Oboje w bardzo kiepskiej relacji z Panem Bogiem. Bierzmowanie potraktowali jako uroczyste pożegnanie z Kościołem w obecności biskupa. - Przestaliśmy przystępować do spowiedzi i Komunii św., a na niedzielną Mszę św. chodziliśmy coraz rzadziej. Raz nie poszliśmy i nic się stało, potem drugi i następny... Równia pochyła - wspomina Grzegorz Kowal. Dzisiaj tworzą szczęśliwą rodzinę z dwoma pięknymi synkami: Józiem i Heniem. Kiedy wydawało się, że na dobre oddalą się od Kościoła, postanowili nie tylko sobie, ale i Bogu powiedzieć „tak” na całe życie. Świadomi miłości i obecności Boga, który stale się o nich troszczy. Jak do tego doszli? Razem. - Prowadziłem rozrywkowy tryb życia. Dużo imprez, dużo alkoholu - rozpoczyna opowieść Grzegorz Kowal - Nie zajmowały mnie kompletnie sprawy wiary. Kiedy zostaliśmy parą, zupełnie nie żyliśmy Bożymi przykazaniami. Po zaręczynach jeszcze chwilę dryfowali na fali hedonizmu. Pewnego dnia, rozmawiając o małżeństwie, stwierdzili, że pragną wziąć ślub kościelny i poważnie się do niego przygotować, bo przecież chodzi o sakrament. - Pamiętam tę rozmowę jak dziś. Wtedy zadecydowaliśmy o nowej drodze - wspomina Grzegorz. Nawrócenie nie przyszło jednak w jakimś konkretnym momencie. To był proces dojrzewania. Jak zgodnie przyznają, w Boga nigdy nie przestali wierzyć, ale po prostu nie traktowali Go przez jakiś czas poważnie. - W związku z naszym postanowieniem, że odpowiedzialnie i dojrzale przygotujemy się do sakramentu, zacząłem interesować się tym, co Kościół mówi o małżeństwie. Na początku zupełnie się nie zgadzałem z taką koncepcją. Ale czytałem coraz więcej, chodziliśmy do kościoła, przystąpiłem do spowiedzi po pięciu latach. Pamiętam ją doskonale. To było jak szorowanie duszy pumeksem - śmieje się Grzegorz. Gdy Grzegorz zaczął zagłębiać się w to, jak według Kościoła powinno wyglądać małżeństwo, poznał pojęcie „czystości z odzysku”. Ujęło go i stwierdził, że warto spróbować. Zdecydował się na ten krok razem z Magdą w narzeczeństwie. Ich droga powrotu do bliskiej relacji z Panem Bogiem była zatem wspólna. - Ja nie miałam takiego racjonalnego podejścia jak Grześ. U mnie rozgrywało się to w sferze uczuć. Tęskniłam za Bogiem, chociaż nie byłam tego do końca świadoma - wspomina Magdalena. Na rok przed ślubem postanowili zacząć żyć nauką Kościoła w pełni. I co? To był strzał w dziesiątkę! - Ten czas wzmocnił naszą więź i, muszę przyznać, dał nam dużo więcej niż poprzednie trzy lata naszych spotkań. Bez porównania. Przekonaliśmy się wówczas, że Kościół ma po prostu rację, że chce dobra i szczęścia dla młodych ludzi, głosząc Ewangelię i konkretne zasady. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że obieramy dobrą drogę do szczęśliwego małżeństwa - konstatuje żona i matka dwóch chłopców. Dzisiaj najważniejsza okazuje się dla nich nierozerwalność sakramentu małżeństwa. - Kiedy się pokłócimy albo Magda mnie tak porządnie wkurzy (śmiech), to często wyciągam do niej rękę, bo wiem, że chcę z nią być do końca życia. Podjąłem świadomą decyzję w dniu ślubu - podsumowuje Grzegorz. Rodzina Kowalów zdaje sobie doskonale sprawę, że nie zawsze czuje się motyle w brzuchu. Razem pamiętają o obietnicy złożonej sobie przed ołtarzem. - Bardzo mocno przemawia do mnie fragment z Listu do Efezjan: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!”. Praktykujemy to bardzo sumiennie. Jesteśmy małżeństwem od 6 lat i nigdy się nie zdarzyło, żebyśmy zasnęli zagniewani. Zawsze się przepraszamy i wybaczamy sobie. Nie chowamy urazy, bo wiemy, że to tylko pogorszy nasze relacje - mówi Grzegorz. A co by powiedzieli ludziom, którzy poszukują swojej filozofii w związku, stoją na rozdrożu i nie potrafią się do końca przekonać do katolickiej nauki dotyczącej małżeństwa? - Oddajcie się w całości Chrystusowi! Bez żadnych wymówek! Nie wybierajcie tylko tego, co wam pasuje. Poznajcie to, czego chce od was Pan Bóg. W nas też drzemała duża ciekawość. Życie w szczęściu i bliskości z Bogiem zaczęło działać, ale wtedy, kiedy poszliśmy w tę naszą decyzję na 100 procent - wyjaśnia Magda. Przyznają, że wielu rzeczy na początku nowej drogi nie rozumieli, nie zgadzali się z nimi. I nie do końca wierząc w to wszystko, mając dużo zastrzeżeń, przyjmowali Boży plan na ich życie. - Teraz widzimy, że nie byliśmy szczęśliwi, ponieważ nie przystępowaliśmy do sakramentów - kwituje Grzegorz. - Opiekę Pana Boga i Jego dary widzimy na co dzień. Nasza decyzja o życiu z Nim nie pozostała z Jego strony bez odpowiedzi. Wręcz przeciwnie, ciągle udowadnia nam, jak wielką miłością nas obdarza, jak się o nas troszczy - podsumowuje Magdalena.
Zamiast wad - cnoty. 4 25 Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego*, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. 26 Gniewajcie się, a nie grzeszcie*: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! 27 Ani nie dawajcie miejsca diabłu! 28 Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech
XAlso available in: › Tematy«»UBGPorownacGniewajcie się, lecz nie grzeszcie; niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce. Nie dawajcie miejsca 4:26-27grzechzłodiabełMiłość jest cierpliwa, jest życzliwa. Miłość nie zazdrości, nie przechwala się, nie unosi się pychą; Nie postępuje nieprzyzwoicie, nie szuka swego, nie jest porywcza, nie myśli nic Koryntian 13:4-5miłośćcierpliwośćegoizmNie będziesz w swoim sercu nienawidził swego brata. Będziesz upominał swego bliźniego i nie zniesiesz u niego grzechu. Nie będziesz się mścił i nie
Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce: Gniew i jego wyrażanie. Jeśli będziecie trwać w nauce mojej: Słowa w relacjach międzyosobowych. O czym rozprawialiście w drodze: Konflikt w relacjach międzyosobowych. Ogołocił samego siebie: Samoakceptacja i samoujawnienie.
Czy jest wyrazem skrajnej bezsilności, czy raczej chęci dominowania nad drugim człowiekiem… Gniew to straszna trucizna, którą karmimy się sami, w nadziei, że zabije nieprzyjaciela. Gniewać się „po bożemu” „Gniewanie zawsze nas odwodzi od podobieństwa z Bogiem” – napisał święty Tomasz w swojej teologicznej sumie (Summa theologica, II-II, q. 158, a. 1,4.). To oczywiste – wydaje się – bo przecież gniew został zaklasyfikowany jako jeden z grzechów głównych. Ba – jak napisała Petry-Mroczkowska – z całej listy grzechów głównych „może właśnie gniew budzi największy niepokój, gdyż w bezpośredni sposób prowadzi do przestępstw, buntów i rewolucji. Od wieków niepokoi jego siła i destruktywny charakter”. Skoro jednak „odwodzi nas od podobieństwa” z Bogiem, jak twierdzi książę teologów, to jak wytłumaczyć wezwanie świętego Pawła: „Gniewajcie się, ale nie grzeszcie” (Ef 4,26)? Niektórzy twierdzą, że oznacza to wezwanie, by „gniewać się”, ale „Bożym gniewem”. Trudno się z tym zgodzić, skoro kolejne słowa apostoła brzmią: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!”, a słowo „Boży” może być rozumiane wielorako. W tym akurat przypadku, jak się wydaje, świętemu Pawłowi chodzi o ludzkie emocje, które mogą powstać na bazie relacji między członkami gminy efeskiej, niemniej jednak nie powinny one rzutować ani na ich wzajemną miłość, ani na mówienie sobie nawzajem prawdy. „Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami” – stwierdził apostoł nieco wcześniej. Fulton Sheen przywołał ten werset z Listu do Efezjan i skomentował go następująco: „Gniew nie jest grzechem pod trzema warunkami: 1) jeśli przyczyna gniewu jest słuszna, na przykład w obronie czci Boga; 2) jeśli gniew nie jest większy niż jego przyczyna, czyli jeśli jest pod kontrolą; 3) jeśli jest szybko stłumiony: »Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!« (Ef 4,26)”. Wybaczyć ignorantom Powróćmy pod krzyż. Te pierwsze słowa wypowiedziane przez Jezusa po ukrzyżowaniu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”, interpretowane przez arcybiskupa Sheena jako wynagrodzenie Bogu za popełnione przez ludzi grzechy gniewu, otwierają również zupełnie nowy horyzont w relacji chrześcijanina do bliźnich. Czy niewiedza może usprawiedliwiać? Sheen w trakcie swojej audycji radiowej powiedział coś naprawdę niezwykłego: „Powodem do przebaczenia jest niewiedza. Boża Niewinność znalazła taki powód do przebaczenia. W pierwszej mowie po zesłaniu Ducha Świętego tym właśnie usprawiedliwieniem – niewiedzą – ukrzyżowania, tak świeżego w pamięci, posłużył się św. Piotr: »Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych (…). Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi« (Dz 3, Gdyby istniała pełna świadomość zła, działanie doskonale umyślne, doskonałe zrozumienie konsekwencji czynów, nie byłoby miejsca na wybaczenie. Dlatego nie ma odkupienia dla upadłych aniołów. One wiedziały, co robią. My nie wiemy. Jesteśmy ignorantami co do samych siebie i co do innych”. A w jaki sposób może się to przełożyć na praktykę przykazania miłości bliźniego? „Katolikom nie wolno nienawidzić bigotów, komunistów i prześladowców Kościoła, gdyż większość z nich nie wie, co robi” – kontynuuje arcybiskup. „Wszystkim, którzy piszą do mnie jadowite listy na temat Kościoła, odpowiadam: »Rozumiem całkowicie Pana/Pani nienawiść do Kościoła i księży. Gdybym został wychowany jak Pan/Pani i mówiono by mi tę samą nieprawdę co Panu/Pani, i wierzyłbym w oszczerstwa przeciw Niemu, w które Pan/Pani wierzy, to z moim charakterem i szczególną dyspozycją nienawidziłbym Kościoła dziesięć razy więcej niż Pan/Pani. Tak naprawdę Pan/Pani nie nienawidzi Kościoła katolickiego, lecz jedynie tego, co Pan/Pani o nim sądzi«. Nie możemy domagać się udziału w przebaczeniu płynącym z pierwszego słowa z krzyża, o ile nie jesteśmy gotowi usprawiedliwić innych, tak jak nasz Pan usprawiedliwił ich wobec nas. Modlimy się, by wybaczono nam nasze występki, ale takie przebaczenie będzie udzielone tylko pod jednym i nie innym warunkiem, a jest nim: »Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom«” – powiedział arcybiskup Sheen. Nie bez przyczyny odniósł się do Modlitwy Pańskiej, czyli „Ojcze nasz”, i do uznania siebie przez odmawiającego tę modlitwę za „winowajcę wobec innych”. Z gniewu spowiadamy się bowiem wszyscy. Czy tak powinno być?
Prawdziwy mężczyzna nie poddaje się gniewowi i niezadowoleniu. Posiada natomiast siłę, odwagę i wytrwałość — w odróżnieniu od tych, co złoszczą się i narzekają.” – Marek Aureliusz, Rozmyślania, 11.18.5---„Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!” – Ef 4, 26-27. Dziś przemyśl
Zaloguj się, aby zobaczyć treść Nazwa użytkownika lub Email Hasło Remember Me Zarejestruj się4. „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Ef 4, 26) 6 5. Miłosierdzie w relacji małżeńskiej 7 6. Lek na trudności małżeńskie 8 7. Dzieci i miłosierdzie 9 8. Więzi pełne miłosierdzia 10 9. Rodzinne apostolstwo miłosierdzia 11
Jak często wasze kłótnie kończą się cichymi dniami? Ile razy obiecaliście sobie, że przed snem się pogodzicie? Mam dla was propozycję. Czy kłótnie są potrzebne? Kłótnie w każdej relacji są potrzebne. To dzięki nim rozładowujemy narastające napięcie, oczyszczamy atmosferę i próbujemy konfrontować swoje różnice zdań. Kłócenia też trzeba się nauczyć. W jaki sposób do siebie mówić? Skąd wiedzieć, w którym momencie dobrze jest zakończyć rozmowę i zaczekać do następnego dnia aż emocje opadną? Im bardziej znamy siebie nawzajem, tym bardziej jesteśmy w stanie prowadzić kłótnie. Jak uczyć się kłócenia? Czy istnieje jakiś schemat kłótni według którego moglibyśmy postępować? Oczywiście, że nie. Każda relacja ma swój schemat kłótni, który może podlegać różnym modyfikacjom, jeśli tylko zechcemy. Kilka dni po trudnej rozmowie, warto wspólnie usiąść i porozmawiać o tym, co sprawiło nam trudność, co nas zabolało, a co pokazało nam prawdę o sobie nawzajem i o naszej relacji. Warto "rozebrać" kłótnię na części pierwsze i zastanowić się nad tym, co chcielibyśmy zmienić i czy chcemy w taki sposób rozmawiać następnym razem? Dobrze jest też sobie nawzajem powiedzieć, co nas prowokuje do raniących słów, z czym nie potrafimy sobie poradzić, dzięki temu druga strona będzie mogła bardziej uważać na to, co i w jaki sposób mówi. Czy powinniśmy się pogodzić tego samego dnia? Wszyscy znamy cytat z Listu do Efezjan (4, 26): "Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!". Nieraz zastanawiałam się, czy naprawdę chodzi o to, żeby pogodzić się jeszcze tego samego dnia? Są takie sytuacje, które potrzebują czasu. Rozmawiamy, kłócimy się, a kiedy emocje są już zbyt duże, postanawiamy przerwać rozmowę, przespać się z tym i zaczekać z tematem do następnego dnia. Dla mnie "słońce, które nie zachodzi" to nie pozostawianie sprawy samej sobie. Nie zawsze możemy od razu ją rozwiązać, nie zawsze gniew ustąpi tego samego dnia, ale pamiętajmy o tym, żeby po przemyśleniu wrócić do tego na spokojnie. "Słońce, które nie zachodzi" to umowa między nami, w której powiemy sobie nawzajem, że na tę chwilę nie jesteśmy w stanie dłużej prowadzić rozmowy, potrzebujemy ochłonąć, przemyśleć, dać sobie czasu i ustalić, kiedy chcemy ponownie wrócić do tematu. Jest ciężko, ale nadal się kochamy Na czym może polegać to pogodzenie się? Na tym, że w pewnym momencie zatrzymujemy kłótnię i dajemy jej trochę czasu. Co jest jeszcze ważne? Spróbujmy znaleźć jakiś gest, jakieś słowo, które będziemy dla nas jednoznacznym znakiem miłości wyrażającym to, że jest ciężko, ale nadal się kochamy. Może to będzie przytulenie, może delikatny pocałunek w czoło, może złapanie za rękę, a może zwykłe wyznanie: "jest mi ciężko, ale cię kocham". Po co nam taki gest? Po to, żeby "nad naszym gniewem nie zaszło słońce", żeby sytuacja, która się między nami wydarzyła, nie zakończyła się tylko i wyłącznie na gniewie, ale na odwołaniu się do tego, co nas tak naprawdę łączy. Papież Franciszek podczas ŚDM mówił: "Ja zawsze radzę nowożeńcom: kłóćcie się, ile chcecie, niech latają talerze, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody". Nie zamierzam z tym polemizować. Mogę dodać do tego tylko: znajdźcie swój sposób i swój czas na zgodę, dostosowany do waszej relacji. Julia Płaneta - należy do wspólnoty Kurs Alfa u Kapucynów w Krakowie, współpracuje z portalem i "Modlitwą w drodze"
nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce (Ef 4, 26). Bóg sam wie - lokrotnie gniewał się i wyrażał to w spo-sób otwarty. Podobnie gniew proroków, Jana Chrzciciela, czy Jezusa był „świętym gniewem”, mądrym protestem w obronie prawd wiary i dobra. Rzeczą całkowicie normalną jest, że człowiek doznaje uczuć
się a nie grzeszcie, słońce niech nie zachodzi na gniew się, a nie grzeszcie; słońce niechaj nie zapada na rozgniewanie się, i nie grzeszcie; słońce niech nie zachodzi nad zagniewaniem się, a nie grzeszcie; słońce niech nie zachodzi na rozgniewanie się, lecz nie grzeszcie; niech nad waszym gniewem nie zachodzi się, ale nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad zagniewaniem się, lecz nie grzeszcie: słońce niechaj nie zachodzi na rozgniewanie się, a nie grzeszcie. Słońce niech nie zachodzi na rozgniewanie się, ale nie grzeszcie: niechaj słońce nie zachodzi nad zagniewaniem się, ale nie grzeszcie: niech słońce nie zachodzi nad zagniewaniem waszym, się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym, się gniewać, ale nie grzeszcie. Słońce niech nie zachodzi nad waszym gniewem, zaś popadli w gniew, to nawet] gniewając się, nie grzeszcie i nie trwajcie w owym gniewie przez dzień się, lecz nie chybiajcie celu; niech słońce nie zachodzi nad waszym się, lecz nie grzeszcie. Niech słońce nie zachodzi nad waszym zagniewani, a nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem.
. 93 444 127 181 127 102 411 200